Przed rokiem żegnaliśmy ustrońską poetkę, znaną chyba wszystkim mieszkańcom – Wandę Mider, która niezwykle zasłużyła się dla naszego miasta.
Z okazji 1 rocznicy śmierci Pani Wandy zostało przygotowane wspomnienie córki Anny:
Wspomnienie Wandy Mider
23 stycznia minął rok odkąd mojej kochanej MAMY nie ma wśród nas. Wiem, że powinnam dziękować Bogu i losowi, że tak długo mogłam się cieszyć Jej bliskością. Dożyła pięknych lat w dobrym zdrowiu, świadomości umysłu, co nieczęsto się zdarza w tym wieku
Od lata powtarzała że jest zmęczona życiem, że chce odejść do Bolka. Wpadła w depresję. Coraz częściej siedziała na fotelu zamyślona, zapatrzona w okno, ożywiała się jak przychodziłam, zawsze witała mnie z uśmiechem i za wszystko dziękowała, nie tylko mnie… wszystkim w rodzinie. A to przecież my powinniśmy Jej za wszystko dziękować. Była DOBRYM DUCHEM naszego domu. Zawsze chętna do pomocy, zawsze starała się wysłuchać, jak nie mogła pomóc, to pocieszyła dobrym słowem i wspomogła radą. Myślała o wszystkich. Odwiedzała koleżanki w Cieszynie, miała przecież swojego kierowcę – syna Bronka, który Ją wszędzie podwoził. Wraz z upływem lat koleżanek było coraz mniej aż…została sama. Też Ją to przygnębiło. Przestał Ją cieszyć ogród, kwiatki, które wspólnie sadziłyśmy. Przestała pisać wiersze…przestała czytać i oglądać telewizję. Wpadła w stan melancholijny- depresję. Nie chciała odwiedzin, które Ją zawsze cieszyły.
Myślałam, że uda mi się wyciągnąć Mamę z tego stanu, bo po śmierci Taty przeżywała podobny okres. Trwało to kilka miesięcy, towarzyszyłam Mamie całymi dniami…wymyślałam a to szycie nowych zasłon, jakieś zmiany w wystroju mieszkania, odwiedziny krewnych, przyjaciół. Przeżyła z mężem 64 lata, szczęśliwe i zgodne. Byli nierozłączni.
W ożywieniu Mamy pomogło wydanie 4 tomiku „Ustrońskie strofy” i 5 „ Gwarą cieszyńską pisane…”
Cieszyłam się że Mama odzyskuję radość życia. Po kilku tygodniach daje mi do przeczytania swoje wspomnienia, duży zeszyt A-4 cały zapisany, oczekując jak zareaguję. Mówi że zapełnia sobie czas pisząc dla wnuków i prawnuków o dawnym życiu. Wydaliśmy Mamie te wspomnienia zatytułowane „Dom na Pięknej”. Książki dostała cała nasza wielka rodzina, przyjaciele i mieszkańcy ulicy Pięknej w Cieszynie, bo tam Mama mieszkała. Bardzo wzruszyły mnie te wspomnienia, popłakałam się czytając zakończenie: Przeminęły lata … jest wiosna 2011. Dziś dom na Pięknej zmienił całkowicie swój dawny wygląd i zmodernizowany upiększa starą, przedwojenną ulicę. Nie ma już schodów, które prowadziły do zielonej werandy, zniknęła też weranda, na której to progu witaliśmy i żegnaliśmy naszych bliskich. Brakuje też wielu innych rzeczy, ale jednak coś po tym wszystkim pozostało. Coś bardzo cennego, ludzka pamięć i wspomnienie po tym, co minęło. O latach szczęśliwego dzieciństwa, kochanych rodzicach i bracie. O koleżankach i sąsiadach, z którymi przyszło mi żyć w czasie mojej młodości, a którzy do dziś pozostali w mojej wdzięcznej pamięci. Wspomnienia te napisałam mając 87 lat. Dwa lata od śmierci mojego drogiego męża. Pisałam je w pośpiechu, aby zdążyć i wypełnić pustkę, którą po sobie pozostawił. Pisałam też z nadzieją, że może któreś z prawnucząt weźmie je do ręki i przeczyta. Wspomnienia te, zawarte są w prostych słowach, jak proste było moje życie- ale szczęśliwe! Czego Wam, moi kochani z całego serca życzę. Zostańcie z Bogiem. Wasza Babcia i Prababcia Wanda – 17.04.2011.
To był jakiś przełom w życiu Mamy, powróciła do spotkań z koleżankami klubu Seniora, pisała do „Po górach, dolinach…”, ponownie zaczęły Ją cieszyć kwiatki w ogrodzie, podlewała je małą koneweczką. Cieszyła się z odwiedzin, śledziła wyniki Konkursu Gwarowego i miała radość, że dzieci deklamują Jej wiersze, jak mówiła moja pisanina nie idzie na marne.
I tak znowu upłynęło kilka lat. Codziennie byłam u Mamy, potem już pomagałam w przygotowaniu obiadu i sprzątaniu… sił ubywało, ale radość życia była. Wydawało się że Mama jest niezniszczalna, że zawsze z nami będzie. Była zdrowa, na nic nie chorowała. Jednak od lata 2019 coś się zmieniło… przestało Ją życie cieszyć, powtarzała, że jest zmęczona. Spędzałam u Mamy coraz więcej czasu, ostatni miesiąc to spałyśmy razem trzymając się za ręce. Dostałam od Mamy OGROM MIŁOŚCI, ONA myślała o wszystkich, nie tylko o rodzinie, ale o wszystkich potrzebujących.
Po Jej śmierci nic nie jest takie samo, trudno się pogodzić z tym bólem. Daje ulgę, że mogłam by przy Niej do ostatniego momentu. Pamiętam, że po odejściu Mamy wszystko się we buntowało, to tak bolało jak to …Mamy nie ma, a świat pędzi dalej jakby się nic nie stało… wnuki idą do szkoły… młodzi pracują… jem, śpię… a mojej Mamy nie ma, nikt nie powie mi Haneczko. To nieprawda, że czas goi rany. Dalej boli. Mama była Najukochańsza, Najlepsza z mam. Miała zawsze czas dla nas, zawsze pomogła w potrzebie, przekazała mi wiele swoich umiejętności. Nigdy się nie gniewała, zawsze witała mnie z dobrotliwym uśmiechem i wdzięcznością. Odwiedzając Brata długo nie potrafiłam wejść do pokoju, w którym leżała Mama przez ostatnie tygodnie.
Pamiętam nasze ostatnie święta w 2019 roku. Mama posiedziała z nami trochę, uśmiechała się, była słabiutka, ale myślami była już zupełnie gdzieś indziej. Zrobiliśmy zdjęcie (4 pokolenia kobiet w rodzinie). Koleżanka oglądając to zdjęcie powiedziała pani Wanda piękna w tym spokoju spojrzenia… jakby mówiła – zgłębiłam tajemnicę długiego życia… niebawem odkryję tajemnicę wieczności.
Wszystko mi Mamę przypomina, donice na schodach wiodących do domu, gdzie sadziłam Jej ulubione kwiaty. Spacerując z moim psem nad Wisłą wspominam dzieciństwo, wycieczki rowerowe, widzę szczęśliwą, radosną Mamę. Porządkując dokumenty Mamy natrafiłam na mnóstwo wierszy, których nie czytałam, kartek, listów, dowodów pamięci od ludzi, którzy mieli z Mamą kontakt. Okazuje się, że pisała dla wnuków pamiętniki z każdej chwili spędzonej u babci… Piękne pamiętniki z rysunkami Mamy, zdjęciami. Zastanawiam się, kiedy miała na to czas, mając pod opieką 92 ciocię Taty, która na starość zamieszkała u Rodziców, swoją 90. letnią Mamę, dom, ogród. To był okres, że wiersze chowała do szuflady, nie wierzyła, że ktoś je przeczyta, a to pisanie dawało Jej wytchnienie od codzienności
Kiedyś moja córka powiedziała: wiersze babci piszą się jakby same, te słowa, wersy same do niej przychodzą. Tak, to prawda! Miała DAR BOŻY, jak powiedział prof. Kadłubiec i nie zmarnowała go. Opisała dawny świat, świat, którego już nie ma, a który młodzi znają tylko z opowiadań nas starszych. Swoją miłość do rodziny, otaczającego świata, piękna beskidzkiej ziemi przelała na papier w prostych słowach. I będziemy Ją pamiętać, bo takich ludzi się nie zapomina. W ostatnich dniach życia mówiła: Pokochałam Ustroniaka, Ustroń i ludzi tu mieszkających. Podziękuj w moim imieniu za serdeczność i serce z jakim mnie przyjęli. Wdzięczna jestem losowi, że spędziłam swoje długie życie wśród takiej społeczności.
Czuję że Mama jest ze mną, że jest moim ANIOŁEM STRÓŻEM. Często rozmawiam z Nią w moich myślach, zastanawiam się, co by zrobiła w danej sytuacji i zawsze znajduję jakieś rozwiązanie. Po śmierci Mamy urodził się jeszcze jeden prawnuk Kubuś, a jedna prawnuczka ma na imię Wandzia. Miała 11 prawnuków. Była najukochańszą Babcią. Taka była moja MAMA.
Anna Bałdys