Chwal, duszo moja, Pana, Stwórcę swego Ps 146 (145)
Jezus powiedział do faryzeuszów: ”Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Tamten odrzekł: „Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”. (Łk 16,19-31)
Był pewien człowiek (gr. anthropos tis), który nie pozostawił po sobie imienia, a którego jedynym zajęciem na ziemi było ubierać się kosztownie i dobrze się bawić. Opisuje się go w kosztownych szatach purpurowych, które są oznaką bóstwa i godności królewskiej. Radość, którą przeżywał, była tylko jego radością – nie dopuszczał do niej nikogo. Niektórzy w bogaczu dostrzegają Heroda, opisywanego podobne w Dziejach Apostolskich (zob. Dz 12,21-22). Postać nie ma jednak imienia, co znaczy, że może żyć w każdym z nas. Brak imienia głównego bohatera jest wymowny z jeszcze innego powodu – od początku zapowiada dramat osoby, której życie zmierza ku nicości.
U bram jego pałacu leżał żebrak. To postać pozornie nie zasługuje na uwagę, jednak to jej imię pada w tej przypowieści. Co za ironia ukrywa się jednak w imieniu „Łazarz”, które pochodzi od hebrajskiego Eleazar – Bóg pomógł. W jaki sposób Bóg pomógł temu nieszczęśnikowi, który dzień w dzień czekał na odpadki ze stołu bogacza, a i tych, jak wskazuje na to historia, mu odmówiono? Brama pałacu bogacza (gr. pylon) symbolizuje tu bramę śmierci i królestwa Bożego (zob. Ap 21,12; 22,14), przez którą już niedługo obaj będą musieli przejść.
Przypowieść dzieli się na dwie sceny, oddzielone linią śmierci obu jej bohaterów. Pierwsza scena opisująca ziemskie życie bogacza i Łazarza to zaledwie wstęp do drugiego aktu, który rozgrywa się już w zaświatach. Umarł Łazarz i – tak jak zapowiadało jego imię – aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. W tej samej pozycji umiłowany uczeń spoczywał na piersi Jezusa (zob. J 13,23). Aniołowie zanieśli Łazarza tak, jak prowadzi się Oblubienicę, żeby postawić ją przed Panem Młodym (gr. apofero, zob. Ps 45,15; Ap 21,10). Opis śmierci bogacza kontrastuje z poprzednim: po prostu umarł i został pogrzebany – czyli wrzucony w dół (gr. thapto). Bogacz trafia do otchłani, dosłownie do Hadesu. Podobnie jak w greckich mitach i dziełach filozofów, Hades określa miejsce, do którego trafiają po śmierci wszystkie dusze. Tutaj jednak okazuje się już być miejscem ostatecznego oddzielenia. Bogacz jedynie z daleka dostrzega szczęśliwego łazarza, spoczywającego u boku Abrahama, podczas gdy on cierpi straszliwe psychiczne i fizyczne męki. Być może powodem cierpienia jest to, że widzi szczęście, które utracił na wieki, a może są nim żywe wciąż, a niemożliwe do zaspokojenia ludzkie pragnienia? Dante, opisując Inferno, piekło, w którym przebywają potępione dusze, pisał, że powodem ich największego cierpienia jest fakt, iż nie mogą umrzeć i zakończyć w ten sposób swych mąk. Idea ta jest bliska także Łukaszowi, który opisuje stan bogacza jako nieustanną agonię, stan psychicznego niepokoju, trawiący ogień (gr. odynaomai). Bogacz prosi Abrahama, aby ulitował się i posłał Łazarza, aby ochłodził nieco jego udręczone ciało. Abraham odpowiada niemal czule: „dziecko”, lecz potem jego słowa brzmią już jak nieubłagany wyrok: Wspomnij, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę. Obecny stan bogacza jest efektem życiowej sprawiedliwości. Czy to sam fakt posiadania bogactw i łatwego życia miał automatycznie prowadzić do potępienia po śmierci? Nie, Bóg nie ustalił takich nielogicznych reguł i to nie On jest odpowiedzialny za stan, w którym znalazł się bogacz. Podkreśla to współczująca odpowiedź Abrahama i całe wprowadzenie do pozaświatowego dramatu. Łukasz pisze wyraźnie, że Łazarz leżał „porzucony”. Przez kogo? Właśnie przez bogacza. Ewangelista używa czasownika oznaczającego również zdeponowanie pieniędzy u bankierów (zob. Łk 16,20; Mt 25,27). Bogacz był bankierem, któremu Bóg powierzył swój majątek, Łazarza. Łazarz był skarbem, który Bóg zdeponował u wrót pałacu bogacza. Był jego przepustką do wieczności, której tamten nie wykorzystał.
Ostatnie słowa bogacza to prośba skierowana do Abrahama, aby posłał kogoś z umarłych i ostrzec resztę jego rodziny przed straszliwym miejscem, w którym on sam się znalazł. Abraham znów odmawia. Wskazuje, że ludzie mają na ziemi dość drogowskazów, jak prowadzić swoje życie: Prawo i proroków. Mają, dodajmy, Ewangelię i przykład życia Jezusa. Jeśli je lekceważą, zlekceważą także zjawę przychodzącą z zaświatów. Czas na słuchanie jest ograniczony.
Wokół trzech rzeczywistości koncentruje się dzisiejsza Liturgia Słowa. Po pierwsze, bezczynność, beztroska, brak troski. Dla bogaczy z pierwszego czytania czy Ewangelii to nie komfortowe warunki życia stały się powodem potępienia w oczach Boga, lecz fakt, iż zajęli się czymś, czym zająć się mieli. Dla beztroskich i dufnych była to troska o Dom Józefa, dla bezimiennego bogacza – porzucony Łazarz. Po drugiej stronie Liturgia pokazuje Tymoteusza walczącego – jak w zawodach – o wiarę i jego nauczyciela, Pawła, do tej walki go zaprawiającego. Po drugie, to czas. Czas ograniczony przez śmierć. Czas na aktywność, nie rozumianą w sposób abstrakcyjny i dowolny, ale aktywność skoncentrowaną na dokładnie ty, zadaniu, które Bóg nam zdeponował. Po trzecie, wieczna konsekwencja. To nie fikcja przypowieści, ale prawda Słowa Bożego przypomina nam, że sami, własnymi czynami, wyznaczamy sobie miejsce po śmierci, gdy skończy się czas.