Panie, mój Boże, pośpiesz mi z pomocą Ps 40 (39)
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”. (Łk 12, 49-53)
Jednym z najcenniejszych darów, jaki zmartwychwstały Jezus przynosi światu, jest pokój (zob J 20,19). Oznacza on pełnię darów mesjańskich, przyjaźń między Bogiem i człowiekiem oraz ustanie ciągłych konfliktów między ludźmi (zob Iz 11, 1-19). Dlaczego zatem Jezus zapowiada, że nie przyszedł przynieść nam pokoju, lecz podział? Droga do Bożego pokoju jest długa. Pokój ten według Jezusa nie przyjdzie do nas także inaczej, jak przez ogień, który oznacza sąd i oczyszczenie. Ogień ten zapowiadał już Jan Chrzciciel nad Jordanem: Mesjasz to ten, który chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (zob. Mt 3,11; Łk 3,16). Ogień sądu i oczyszczenia towarzyszyć będzie całej misji Jezusa głoszącego Ewangelię. Szczególnym momentem, w którym on zapłonie, będzie śmierć Jezusa na krzyżu i Jego zmartwychwstanie. Jezus nazywa je symbolicznie swoim chrztem (gr. baptisma). Jezus doznaje udręki, myśląc nieustannie o tym momencie. Przez krzyż i zmartwychwstanie objawi się światu jako Mesjasz. Wobec tych wydarzeń nie można przejść obojętnie – trzeba opowiedzieć się za lub przeciw Niemu. Konieczność opowiedzenia się za lub przeciw Jezusowi będzie generować podziały. Pojawią się one nie tylko w społecznościach, ale zejdą aż do samego ich rdzenia – dotkną rodziny. Jezus zapowiada to w dzisiejszej Ewangelii: w jednym domu troje stanie przeciw dwojgu, rodzice przeciw dzieciom, teściowa przeciw synowej. Łukasz w słowach tych opisuje sytuację historyczną uczniów w I w., w których wykluczano z rodziny, synagogi czy społeczeństwa za to, że odważyli się uwierzyć w Jezusa. Wrogami stawali się członkami ich własnych rodzin, żydowscy i pogańscy sąsiedzi. Podział ten jest koniecznym etapem do tego, aby na ludzki świat zstąpił Boży pokój. Także dziś na całym świecie co trzy minuty ginie chrześcijanin tylko dlatego, że należy do Chrystusa. Uczniowie Chrystusa są nie po to, aby dzielić i wywoływać wojny, jak czasem mówi się o religii, ale po to, aby zmuszać ten świat swoim życiem do opowiedzenia się za lub przeciw Bogu. Stary świat płonie już ogniem sądu, który oczyszcza go i przygotowuje na ostateczne przyjście Mesjasza. Dopiero wówczas, według zapowiedzi proroków (zob. Iz 2,4; Mi 4,3; Za 14), zapanuje pokój, którego Bóg pragnie dla naszego ludzkiego świata.
We wszystkich czytaniach napotykamy perspektywę walki, bitwy, zmagania. Jeremiasz zostaje uwięziony w czasie oblężenia Jerozolimy (zob. Jr 38, 4-6. 8-10), autor Listu do Hebrajczyków apeluje o wytrwałość w życiu, porównując je do zmagań podczas zawodów sportowych (zob. Hbr 12, 1-4), a Jezus operuje dwoma słowami, pomiędzy którymi sytuują się wojny: pokój i rozłam. Mogą przerażać słowa Jezusa, gdy mówi: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Powinny przerażać, gdyby to On był sprawcą rozłamu. Nie jest, podobnie jak Jeremiasz nie jest sprawcą wojny, której nadejście – i porażkę w niej Izraela – prorokuje. Jeremiasz tylko dlatego o mało nie stracił życia, ale zapowiadał – zgodnie z poleceniem Boga – klęskę Izraela. A to obniżało morale żołnierzy i odbierało nadzieję mieszkańcom. Klęska nastąpiła: nie dlatego, że morale żołnierzy stało się niskie, ale dlatego, że siły przeciwnika były wielkie, a Izrael od lat trwał w letargu dobrobytu. Słowo Boga, miłośnika pokoju, może nieść rozłam, jeśli zabrakło czujności. Czyż nasze czasy tego nie przypominają?
