Pożegnanie Śp. Wandy Mider – 28.01.2020

We wtorek 28 stycznia podczas Mszy św. żałobnej pożegnaliśmy śp. Wandę Mider, naszą ustrońską poetkę.

Pani Wanda była znana i kochana przez wielu ustroniaków, i nie tylko. Wielu przyszło Ją pożegnać, a pożegnanie to było bardzo smutne, ale też i przebijała się radość, gdyż przypominane było dobro płynące od Niej dla wielu.

Mówił o tym ks. Antoni Sapota w swoim kazaniu. Wspomniał jak p. Wanda potrafiła pochylić się nad tymi, którzy tego potrzebowali. Widziała dobro w każdym człowieku, każdemu też chciała pomóc, gdyż sama wiele w swoim życiu przeżyła. Zwrócił uwagę na Jej pobożność, na wielki zaufanie Panu Bogu i zachęcił do wzorowania się w tej kwestii

Tak p. Wandę wspomina osoba bardzo blisko z Nią związana, mimo różnicy wieku można powiedzieć przyjaciółka Elżbieta.

Przemija życie jakby we śnie.
Przemija młodość, nadchodzi kres,
A nam zostaje życie wśród łez.

Dokonało się i choć należało przypuszczać, że do tego dojdzie, trudno w to uwierzyć, a tym bardziej się pogodzić. Chociaż dożyła prawie 96 lat, wydawało się, że będzie nieśmiertelna, bo potrzebna rodzinie, Ustroniowi i ziemi cieszyńskiej. Odeszła cichutko, w zaciszu domowym, 23 stycznia 2020 r., w towarzystwie ukochanych domowników, którzy otoczyli ją najlepszą opieką jaką mogli do końca ofiarować. Dla niej byli najwspanialszym darem, a wiele najmilszych wspomnień zachowała w swej żywej pamięci do ostatniego tchnienia: Najwspanialszym darem w życiu jest moja rodzina, Przy której mi czas umyka, rok za roczkiem mija. I za to dziś pragnę Bogu z serca podziękować, A wspomnienia jak najmilsze w pamięci zachować.

Śp. Wanda MIDER – nazwisko rodowe Brachaczek, powszechnie znana, zasłużona ustrońska poetka, urodziła się 10 lutego 1924 r. na Nowym Mieście w Cieszynie jako córka Józefa i Antoniny z domu Drapa. O tym fakcie tak napisała: Urodziłam się w Cieszynie, W szarej kamieniczce, Przed oknami stara studnia, Na wąskiej uliczce (…). Miała młodszego brata Tadeusza, byłego lekarza i dyrektora cieszyńskiego ZOZ-u, który w 2003 r. wyprzedził ją do wieczności. W 1945 r. wyszła za mąż za ustroniaka Bolesława Midra, znanego kapelmistrza orkiestry dętej Kuźni Ustroń w latach 1950-1991. Do Ustronia przeniosła się dopiero w 1947 r. Z tego związku przyszło na świat troje dzieci – Bronisław, Anna i Bogusław. Najpierw przez dwie dekady wraz z rodziną mieszkała na tzw. „Markusówce”. Zawsze bardzo ciepło wspominała przeżyte tam chwile. W ciągu 64 lat wspólnego pożycia Państwo Midrowie doczekali się czterech wnuków – Danuty, Zbigniewa, Doroty, Adriana i siedmiu prawnuków – Adama, Piotra, Zuzanny, Julii, Karoliny, Linety, Wincentego, a po śmierci współmałżonka – Wandy, Mai i Kacpra. Wdową została w styczniu 2009 r. W IV tomiku poezji poświęconym pamięci ukochanego męża Bolka, wyznała swoje uczucia i tęsknotę za nim następująco: Zaczekaj na brzegu, Mój rejs niedaleki, Potem popłyniemy, Razem już na wieki, Do cichej przystani, Gdzie w rajskim ogrodzie, Ludzie żyją razem, W przyjaźni i zgodzie (…).

Edukację rozpoczęła najpierw w cieszyńskiej Szkole Podstawowej, aby później kontynuować ją w Seminarium dla Wychowawczyń Przedszkoli w Mysłowicach, którą przerwał wybuch II wojny światowej. Dopiero po wojnie ukończyła kurs dokształcający dla wychowawczyń przedszkoli i zgodnie z tym kierunkiem objęła stanowisko przedszkolanki, ale niestety obowiązki matki nakazały pracę zakończyć. Lata wojenne przyszło jej spędzić tylko z matką i bratem, ponieważ ojciec, uczestnik powstań śląskich, przebywał za granicą. Kiedy opuścił na zawsze ziemską doczesność, napisała bardzo nostalgiczny wiersz: Powiedz mi tato, Powiedz mi gdzie jesteś, na której planecie, Jak ci się tam żyje na tym drugim świecie (…), Czy cieszysz się tato spokojem i niebem? No powiedz – choć we śnie – wszak nie jest to grzechem (…), Odszedłeś już od nas, tak nagle i wcześnie, Więc przyjdź chociaż nocą odwiedzić mnie we śnie.

Tworzenie rymów interesowało ją od najmłodszych lat, lecz kreatywna pasja nadeszła dopiero w latach 70.tych ubiegłego stulecia, kiedy troski dnia codziennego związane z budową domu i wychowaniem dzieci stały się przeszłością. Jesienią 1963 r. wraz z najbliższymi zamieszkała w nowym domu, w dzielnicy Jelenica: Od jesieni już mieszkamy w swoim domu, A pożalić się doprawdy nie mam komu, By serdecznie się wypłakać, brak mi kąta, W każdej izbie bowiem letnik mi się krząta (…). Pracy co dzień już od rana w domu mi przybywa, Mąż mi wprawdzie nie pomoże, ale mi przygrywa, Bogu dzięki za cierpliwość, wytrwałość i zdrowie, Wszak dom cały wraz z ogrodem jest na mojej głowie (…).

Wiersze Wandy Mider pisane są językiem literackim oraz gwarą cieszyńską. Należą do grupy utworów ludowej twórczości artystycznej, które ocalają przeszłość od zapomnienia, odzwierciedlają naszą tożsamość. Są wśród nich także okazjonalne, związane z ważnymi faktami historycznymi Ustronia, ludźmi te wydarzenia tworzącymi, jak również opiewające piękno naszej małej ojczyzny wraz z ludzką egzystencją czasem wręcz komiczną, a nierzadko bardzo wzruszającą: Tyś mie mamo nauczyła jak grónie miłować, Jak trud pracy naszych ludzi godnie uszanować. Tyś łod dziecka mi mówiła, kaj leży Równica, Kaj Czantorii grzbiet sie cióngnie, a kaj je Salica (…), I choćby daleko kiejsi pojechać mi prziszło, To powrócym jak na skrzidłach do swoich na Wisłóm. Dlo mnie Ustróń je nejmilszy – sercu mymu drogi, Bo tu je mój dóm rodzinny, tu prałojców groby!. Teksty te jakże bywają sugestywne w swej wymowie.

Wanda Mider od momentu zaistnienia na I Konkursie Gwarowym ogłoszonym przez Towarzystwo Miłośników Skoczowa w 1996 r., związana była z reprezentacyjnym zespołem miasta Ustronia – Estradą Regionalną „Równica” prowadzonym pod kierunkiem Renaty Ciszewskiej. Członkowie zespołu, biorący udział w konkursie, zajęli w nim czołowe lokaty, co dało początek ich bliskiej współpracy. Scenariusze koncertów przez długi czas w znaczącym stopniu urozmaicały wiersze pisarki, recytowane przez członków zespołu: Patrzy babcia w okno, oczekując gości, Wspomina swe życie, troski i radości, Jej srebrzyste włosy okalają skronie, Postać pochylona, spracowane dłonie (…), Słońce już zachodzi, łuną się czerwieni, A ona ku furtce śle tęskne spojrzenie, Chłód już tuli ziemię, a ona wciąż czeka… Czy taka jest dola starego człowieka?

Dotychczas zostały wydane cztery autorskie tomiki poezji, kolejno zatytułowane: „Czantoria” pod redakcją Jana Kropa w 1997 r., „Równica” – Elżbiety Sikory w 1998 r., „Na ustróńskóm nute” – Danuty Koenig i Lidii Szkaradnik w 2003 r. oraz „Ustrońskie strofy Wandy Mider” – Elżbiety Sikory w 2009 r. W 2014 r., z inicjatywy Barbary Langhammer ujrzała światło dzienne publikacja autobiograficzna napisana prozą pt. „Gwarą cieszyńską pisane, czyli wspomnienia Wandy Mider”. Za swoją działalność pisarską wyróżniona została Honorowym Dyplomem Uznania „Za zasługi dla miasta Ustronia” w 1999 r., statuetką „Czantoryjki” Stowarzyszenia Miłośników Kultury Ludowej „Czantoria” w 1999 r., odznaką „Zasłużony Działacz Kultury” w 2003 r. oraz Laurem „Srebrnej Cieszynianki” w 2003 r. W 2009 r. otrzymała nominację do tytułu „Osobowość Ziem Górskich” w Żywcu, natomiast w 2013 r. tytuł Członka Honorowego Stowarzyszenia „Czytelnia Katolicka”. W 2014 r. przyznano poetce nagrodę powiatu cieszyńskiego im. ks. L. J. Szersznika.

Panią Wandzię znałam od najmłodszych lat, bowiem uczęszczałam z synem Bogusiem do tej samej klasy
w Szkole Podstawowej nr 1. Emocjonalnie natomiast związałam się z nią niemal ćwierć wieku temu, kiedy przyszło mi współpracować z „Równicą”. W późniejszym czasie miałam przyjemność i zaszczyt opracować wcześniej wymienione tytuły dwóch tomików poezji, jak również wzięłam udział w adiustacji wspomnień napisanych gwarową prozą. Była mi droga jak matka i najszczersza przyjaciółka. Bardzo często rozmawiałyśmy przez telefon, nawet nie można byłoby zliczyć godzin spędzonych na miłych, owocnych dyskusjach. Okazała się nadzwyczaj wzorową kobietą, kochającą Boga, ludzi i życie. Chociaż doczesna wędrówka zmarłej nie pozbawiona była zawirowań, gdyż przyszło jej żyć w niejednej epoce politycznej – była świadkiem wydarzeń II wojny światowej, potem różnych powojennych zdarzeń w dobie PRL-u i po transformacji ustrojowej, nigdy się nie skarżyła, na nic nie narzekała, daleka była od krytyki czegokolwiek, bezustannie wdzięczna losowi za wszelkie dobrodziejstwa oraz sukcesy te małe i te większe. Nie powiedziała o nikim żadnego złego słowa, wręcz napominała każdego, aby żył w zgodzie z bliźnimi: Byśmy wszyscy byli zdrowi, Na duszy i ciele, Uczciwością, życzliwością, Zdziałać można wiele, Niech nie dzielą nas wyznania, Lecz łączą jak braci, Miłość, zgoda, tolerancja, Dusze ubogaci (…). Te słowa stanowiły jej credo życiowe. Według nich postępowała. Podziwiali i szanowali ją wszyscy, bowiem skromność od niej emanująca wskazywała klasę, której jakże brakuje dzisiejszym pokoleniom. Kilkakrotnie w Muzeum Ustrońskim im. J. Jarockiego, Miejskim Domu Kultury „Prażakówka” oraz Czytelni Katolickiej zorganizowano imprezy związane z okrągłymi rocznicami jej urodzin czy promocjami kolejnych wydawnictw. Stale odwiedzali ją liczni ludzie, dla których pisała wiersze oraz młodzież szkolna i dzieci z ustrońskich przedszkoli, biorący udział w corocznych konkursach gwarowych, popularyzujących wspaniałą poezję naszej twórczyni. Zaprzyjaźniony z Ustroniem znany etnolog, świetny znawca gwary cieszyńskiej, Honorowy Obywatel Miasta Ustroń, prof. Daniel Kadłubiec tak wyraził się o Wandzie Mider: Była wyjątkową osobowością, fantastycznie władała naszym cieszyńskim słowem, była człowiekiem natchnionym, uduchowionym, a jej wiersze czyniły świat lepszym. To ogromna strata (…). Miała dar nieba, bo tylko taki dar jest darem Słowa (…). Człowiek przyjazny wszystkim, rozdający ciepło i dobro. To najtrafniejszy obraz jej pięknego wizerunku.

Właściwie nie chorowała, ale od jakiegoś czasu czuła się niezbyt dobrze, coraz bardziej słabła i gasła, zdając sobie sprawę z nadchodzącego kresu życia. Najbliżsi zapewnili jej godną egzystencję, aby w obliczu majestatu śmierci nie czuła się ani przez chwilę samotna. Wszystkim za wszystko bardzo świadomie dziękowała, a mnie prosiła, abym we wspomnieniu wyraziła słowa najszczerszego podziękowania współmieszkańcom za życzliwość, sympatię oraz nieustającą pamięć. Nawet zdążyła napisać króciutki tekst pożegnalny: Żegnam was gorąco ustroniacy mili, Którzyście mnie zawsze uśmiechem darzyli, Dziękuję za serce i te gesty miłe, A chodniczek znajdźcie ku mojej mogile.

 

 Panią Wandę wspomina też i żegna p. Maria, poetka ustrońska.

 

Czytając poezję p. Wandy Mider, wyczuwało się niesamowitą wrażliwość poetki na krzywdę ludzką, taką samą jak u Marii Konopnickiej. Zwłaszcza w tych wierszach, których tematem był los osób pokrzywdzonych przez życie, takich jak Francek czy siedząca z maleńkimi dziećmi, prosząca o wsparcie cyganka, bądź dziadek z babcią oczekujący na odwiedziny wnuków.

Pani Wanda świetnie wykorzystywała dar Boży, jakim było pisanie poezji. Wiersze przysparzały jej mnóstwo radości i dawały wiele szczęśliwych dni, z których czerpała siły na długie lata swojego życia.Cześć Jej pamięci!

Poeta i bluszcz

Kwiaty zapłakały rosą…
Wiatr połamał brzózkę
na krzyż cmentarny.
Nikt nie odczytał tych znaków…
Tak, – to wiał halny
mierząc swe siły na zamiary.
A poeta pełen nadziei i wiary
odchodził do Boskiego Panteonu.
Komu bije dzwon? – zapytano,
lecz wnet umilkło serce dzwonu.

Bluszcz, druh każdej mogiły,
swym uściskiem oplątał
na nagrobku słowa.
Z porami roku,
co niezmiennie lecą,
odradzać się będzie od nowa,
by czytać wiersze płonącym świecom!

 

Inna poetka, p. Teresa Waszut, w nekrologu tak napisała: Wdzięczni jesteśmy, że swoją twórczością podbijałaś serca ludzi wrażliwych na piękno.

Swoimi wierszami potrafiłaś rozsławić Ziemię Cieszyńską. Pozostaniesz dla nas przykładem skromności, i wierności wartościom ponadczasowym.

W imieniu cieszyńskiego Klubu Literackiego „Nadolzie” i przyjaciół

 

 W czasie pogrzebu w imieniu Władz Miasta i własnym p. Wandę żegnał burmistrz Przemysław Korcz. Mówił m.in. Odeszła poetka, kobieta o wielkim sercu, pełna życzliwości i ciepła dla każdego. Rozkochana w Ziemi Cieszyńskiej, celebrująca i opisująca tradycje naszego regionu. (…) Wiele lat temu jej poezja pisana gwarą stała się podwaliną repertuaru Estrady Regionalnej „Równica”. Również EL Czantoria często sięgała do jej wierszy, które wpisały się w kanon literatury szkolnej dotyczącej edukacji regionalnej. Dzięki niej tradycja i piękno Śląska Cieszyńskiego i gwara regionalna na trwale

Na koniec przytoczył wiersz, który p. Wanda napisała 20 lat temu, po śmierci męża Bolesława:

Zaczekaj na brzegu Mój rejs niedaleki Potem popłyniemy Razem – już na wieki Do cichej przystani Gdzie w rajskim ogrodzie Ludzie żyją razem W przyjaźni i zgodzie Gdzie nie ma już bólu Ani żadnej troski Gdzie wieczne jest szczęście I pokój jest Boski.

Usłyszeliśmy też Estradę Regionalną „Równica” z pięknym wykonaniem „Barki”, z recytacjami oraz z „Ojcowskim Domem”.

Zaprzyjaźniona z rodziną Urszula Broda-Gawełek – pracownik Wydziału Promocji, Kultury, Oświaty, Sportu Turystyki Urzędu Miasta przeczytała wiersz poetki pt. „Moja modlitwa”:

Jakże mam Boże dziękować za dary
Za łask obfitość, którymi mnie darzysz
Za Twą opatrzność, którą mnie ochraniasz
Gdy los niepewny w mych rękach się waży
Ty mnie na duchu podnosisz w rozpaczy
Kiedy życiowa zaplącze się ścieżka 

Ty łzę mi otrzesz, gdy gorzko zapłaczę
Ty mnie ratujesz, kiedy we mnie mieszkasz
Ty widzisz Boże, jaką słabą jestem
Jak liść zeschnięty, gdy wiatr nim pomiata
Jak pyłek marny, jak cząsteczka rosy
Tyle ja znaczę wobec tego świata.

Więc zostań ze mną w radości i smutku
Aż życiowego dokonam tu biegu
Teraz i zawsze prowadź mnie o Panie
Abym szczęśliwie dobrnęła do brzegu.

Dla p. Wandy napisała też wiersz Beata Sabath i pełnym wzruszenia głosem go wyrecytowała:

Drogiej Pani Wandzie Mider – na pożegnanie

Cieszyłaś się życiem,
górami i słonkiem,
smrekiem i człowiekiem,
potoczkiem, skowronkiem.

Ziemię swą kochałaś:
łąki, pola, drzewa.
Nikt o nich tak pięknie
jak Ty nie zaśpiewa,

bo od nas odeszłaś.
Wisła we łzach płynie,
smutek w ludzkich sercach,
na szczytach, w dolinie.

Równica, Czantoria,
Skalica w żałobie,
samotne groniczki
wciąż płaczą po Tobie.

A Ty hen, daleko,
za wieczności progiem.
Już witasz Najbliższych
i klękasz przed Bogiem.

Nam tu pozostały
tylko łzy najszczersze.
W niebie – radzi mają
Ciebie i Twe wiersze.

Lecz, gdy chodzić będziesz
po niebieskich błoniach,
pamiętaj też o nas
i ustrońskich groniach,

co Cię wspominają
wiatrem, ciszą, echem.
Błogosław nam z nieba
swym dobrym uśmiechem.

 

 To pożegnanie w kościele p. Wandy zakończył ks. Krzysztof, pięknym podsumowaniem – Bóg zapłać za te wszystkie podziękowania, które są świadectwem naszej pamięci, naszej wielkiej miłości. Ale myślę, że to myśmy się dzisiaj ubogacili. Przyszliśmy, aby modlić się za drogą nam Zmarłą, aby Jej coś od nas ofiarować, dać Jej naszą obecność, naszą wdzięczność. Ale to Ona nas wzbogaciła – bo wskazała na największy skarb, jaki na ziemi można mieć – SKARB WIARY, która prowadzi nas do Nieba. Obyśmy ten skarb utrzymali. Tę modlitwę, tę wiarę, która sprawi, że wszyscy razem się spotkamy. Na tych wszystkich wieńcach jest napis „ostatnie pożegnanie”, i można powiedzieć, że to jest wiadomość radosna, bo jak się spotkamy, to się już nigdy nie będziemy musieli żegnać. To się spotkamy już na zawsze…

Pani Wanda spoczęła na ustrońskim cmentarzu obok swojego męża Bolesława.